"Całe miejscowości mogą zostać bez opieki"

14.10.2020
Rzeczpospolita, TOK FM

O niedofinansowaniu ochrony zdrowia i problemach kadrowych mówiliśmy już podczas protestu głodowego. Dziś przekraczamy kolejne granice absurdu, łatając dziury personelem COVID+ – mówi Piotr Pisula z Porozumienia Rezydentów. – Jeśli ktoś z personelu okaże się dodatni, pozostali nie są wysyłani na kwarantannę, a test robi się u nich, dopiero gdy rozwiną objawy. Najgorsze, że tacy lekarze, pielęgniarki czy technicy opiekują się pacjentami bez pewności, czy sami nie staną się źródłem zakażenia. Środki ochrony osobistej nie dają stuprocentowej pewności – dodaje Pisula.

– Jesteśmy zdziesiątkowani kwarantannami, izolacjami. A jednak nie słyszy się o wielu zamykanych oddziałach czy przychodniach. Cały system służby zdrowia to teraz kolos na resztkach glinianych nóg, które podtrzymywane są na barkach personelu medycznego. Możemy opowiadać, że są miejsca w szpitalach, respiratory, leki, ale nie ma personelu. Teraz należy na niego chuchać i dmuchać. To, że system ochrony zdrowia nadal funkcjonuje, to zasługa tylko personelu medycznego - przekonuje dr n. med. Magda Wiśniewska, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie.

Lekarka odnosiła się też do informacji, że coraz więcej lekarzy rodzinnych jest powoływanych do pracy w szpitalach przy chorych na COVID-19. – Zazwyczaj jeden lekarz w POZ ma pod opieką 2-2,5 tys. pacjentów. Jeżeli weźmiemy lekarza z miejsca x i każemy mu pracować w szpitalu zakaźnym, to w jego miejscu pracy nie pojawi się inny medyk. Całe miejscowości mogą zostać bez opieki medycznej. W Polsce nie ma lekarzy, którzy siedzą w domu i czekają na sygnał, żeby pracować - podkreślała dr Wiśniewska.

Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!