Radziwiłł: nie ma zgłoszeń do walki z epidemią

14.10.2020
Sonia Otfinowska

Praktycznie nie ma osób, które same zgłaszają się do pracy przy zwalczaniu epidemii - mówił w środę o sytuacji na Mazowszu wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Podkreślił, że sytuacja wygląda też "bardzo źle", jeśli chodzi o stawiennictwo osób odgórnie skierowanych do takiej pracy.

O walkę z epidemią oraz sytuację w służbie zdrowia wojewoda mazowiecki pytany był w środę w Programie Pierwszym Polskiego Radia. Radziwiłł przyznał, że problemy dotyczą m.in. placówek, w których dochodzi do przekształcenia danego oddziału w oddział dedykowany pacjentom z koronawirusem.

"Zaczyna być jakiś problem z personelem, absencja chorobowa się zwiększa albo nawet mamy do czynienia z wypowiedzeniami. To jest po prostu fakt, nie ma co się oszukiwać. Z jednej strony możemy rozumieć lęki, obawy, z drugiej strony też trzeba powiedzieć, że państwo to nie tylko decydenci, ale także ci, którzy bezpośrednio muszą wykonywać te zadania, które wynikają z ich kompetencji zawodowych" - mówił.

W rozmowie przytoczono dane, zgodnie z którymi na Opolszczyźnie z 71 osób, które zostały w ubiegłą niedzielę skierowane do leczenia chorych z COVID-19, pracę podjęły trzy osoby. Na pytanie, jak jest na Mazowszu, Radziwiłł odpowiedział, że "niestety jest bardzo podobnie". "To są doświadczenia nie tylko z ostatnich dni - akurat w tych dniach ostatnich nie kierowałem nikogo - ale (...) jest bardzo źle" - przyznał.

Dopytywany, czy problem może brać się np. z kwestii wynagrodzenia, Radziwiłł odparł, że płace osób kierowanych w miejsca kryzysowe są "naprawdę bardzo wysokie". "Nikt z całą pewnością nie może czuć się w jakikolwiek sposób stratny, wręcz odwrotnie, co do zasady płacimy 50 proc. więcej niż normalnie na takim stanowisku" - powiedział.

"Jest mi bardzo niezręcznie o tym mówić, zwłaszcza, że sam jestem lekarzem, ale wydaje mi się, że mamy do czynienia z taką przewagą lęku" - ocenił. Podkreślił, że sam wielokrotnie zwracał się do organizacji lekarskich i pielęgniarskich, by zachęcano do pracy z pacjentami z COVID-19, oraz by nie kierowano do niej "na oślep", a jedynie tych, którzy sami się zgłoszą. Dodał jednak, że takich osób "praktycznie nie ma". "W ciągu całego okresu na ponad 30 tys. lekarzy miałem bodajże trzy albo cztery takie zgłoszenia" - powiedział.

"Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że jeśli dochodzi do takiej decyzji o skierowaniu, to znaczy, że sytuacja jest naprawdę dramatyczna" - podkreślił Radziwiłł. Jak dodał, często zdarza się, że w danym szpitalu lub Domu Pomocy Społecznej nie ma nikogo, kto mógłby sprawować opiekę. "To po prostu oznacza, że jeżeli nie stawią się osoby skierowane do takiego miejsca, to nie będzie nikogo, kto poda jeść, pić, zmieni pampersa" - powiedział.

Radziwiłł poinformował też, że zaprosił do rozmów na ten temat przedstawicieli okręgowych izb lekarskich i pielęgniarskich z terenu Mazowsza. "Mam nadzieję, że dojedziemy do jakichś ustaleń. Bardzo liczę na to, że będę mógł kierować w takie miejsca trudne tych, którzy faktycznie podjęli taką decyzję samodzielnie" - powiedział wojewoda mazowiecki.

Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!