W raporcie ogłoszonym w piątek na łamach pisma naukowego "PLOS One" odnotowano, że w pierwszych czterech miesiącach br. w Lombardii zanotowano o 24 tysiące więcej zgonów więcej niż wynosi średnia tego okresu. Z tej liczby w przypadku 14 tysięcy zgonów stwierdzono związek z COVID-19.
To zaś zdaniem badaczy może oznaczać, że 10 tysięcy osób zmarło dlatego, że nie były odpowiednio leczone w okresie kryzysu epidemiologicznego. W liczbie tej zawarto też, według tej tezy, zgony ludzi, u których nie zdiagnozowano koronawirusa z powodu ówczesnego braku testów w tym kierunku.
Analizę sytuacji w Lombardii, najbardziej dotkniętym przez epidemię regionie Italii, przeprowadziła grupa badaczy z University College i Imperial College w Londynie, wśród których jest wielu Włochów.
"Te dane pokazują nam rozmiary tragedii, bo wykraczają poza potwierdzone zgony z powodu COVID-19 i uwzględniają te, które były pośrednim wynikiem pandemii" - wyjaśnił cytowany przez Ansę wykładowca statystyki Gianluca Baio z University College. "Śmierci tych osób przy lepszej organizacji służby zdrowia można było potencjalnie uniknąć" - ocenił włoski naukowiec.
Marta Blangiardo z Imperial College zaznaczyła, że jednym z czynników mógł być ograniczony lub opóźniony dostęp do leczenia.
Naukowcy wskazali, że w niektórych regionach Lombardii odnotowano wzrost zgonów o około 80 procent. To według nich skłania do postawienia pytań o to, jak władze lokalne reagowały na pandemię.
W szkołach we Włoszech wykryto 2348 zakażeń koronawirusem u uczniów i 402 przypadki u nauczycieli - takie dane po prawie czterech tygodniach roku szkolnego przedstawiła minister oświaty Lucia Azzolina. Zapewniła, że szkoły są bezpieczniejsze niż inne miejsca. Przypadki zakażeń stwierdzono w ponad tysiącu szkół w kraju.
Przedstawiając statystykę dotyczącą sytuacji epidemiologicznej w oświacie szefowa resortu podkreśliła, że uczniowie, u których stwierdzono zakażenie, stanowią 0,037 proc. wszystkich infekcji. W przypadku nauczycieli wskaźnik ten wynosi 0,059 proc. Zakażonych zostało też 144 pracowników personelu niedydaktycznego, czyli 0,079 proc. wszystkich zatrudnionych.
Zamknięto część szkół w kraju, a niektóre klasy, gdzie stwierdzono przypadki wirusa, przeszły czasowo na zdalne nauczanie. "Szkoła jest bezpieczniejszym miejscem niż inne" - oświadczyła minister Azzolina. Podobne opinie wyrażają eksperci krajowego Instytutu Służby Zdrowia.