205 031 zakażonych SARS-CoV-2 zmarło od początku epidemii w Stanach Zjednoczonych - wynika z danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore. W poniedziałek bilans ofiar śmiertelnych wzrósł w USA o 281.
Najwięcej osób zmarło w USA w stanie Nowy Jork (33 140), gdzie najgorsza sytuacja epidemiologiczna panowała na wiosnę. Następne są New Jersey (16 107), Teksas (15 773), Kalifornia (15 633) i Floryda (14 037).
Stany Zjednoczone przodują na świecie nie tylko pod względem liczby zgonów, ale także pod względem liczby wykrytych zakażeń SARS-CoV-2. W poniedziałek ich liczba wzrosła do 7 147 241. W ciągu doby zwiększyła się o ok. 35 tys.
Brooklyn jest jednym z trzech głównych rejonów powodujących zwiększenie wskaźnika zakażeń koronowirusem w stanie Nowy Jork, ostrzegł w poniedziałek gubernator Andrew Cuomo. Ogłosił przedłużenie zakazu eksmisji z mieszkań za niepłacenie czynszów do 1 stycznia 2021 roku.
Cuomo podkreślił, że odsetek testów na obecność wirusa z pozytywnym wynikiem koronawirusa w Nowym Jorku, który od sierpnia wahał się na poziomie lub poniżej 1 proc. wzrósł w ciągu ostatniej doby do 1,5 proc. W niedzielę wykonano 52 936 testów. 834 z nich przyniosło rezultat pozytywny.
Według gubernatora do nieznacznego wzrostu wskaźnika zakażeń przyczynia się przede wszystkich sytuacja w Brooklynie oraz w hrabstwach Orange i Rockland, gdzie występują poważne skupiska wirusa. "Brooklyn jest głównym czynnikiem przyczyniającym się do wzrostu liczby przypadków" - poinformował.
Populacja Brooklynu wynosi 2.53 mln mieszkańców, podczas gdy hrabstwo Orange 384.9 rys., a Rockland - 327.4 tys. Cuomo podał, że średnio odsetek zakażeń na koronawirusa na Brooklynie sięga 2,6 procent. W niektórych częściach dzielnicy dochodzi jednak do 17 proc. Na niektórych obszarach hrabstw Rockland wynosi 30 proc., Orange - 22 proc., a Queens - 6 proc.
Zdaniem gubernatora w 10 rejonach stanu o łącznej populacji 2,9 proc. populacji stanu zarejestrowano 25 proc. nowych przypadków COVID-19.
Wskaźnik infekcji w stanie Nowy Jork sytuuje się wciąż znacznie poniżej poziomu określonego przez służbę zdrowia jako dopuszczalny, by reaktywować gospodarkę. Jest też jednym z najniższych w kraju. W szczytowym okresie pandemii przekraczał w całym stanie 71 procent.