W ciągu ostatniej doby w Stanach Zjednoczonych z powodu COVID-19 zmarło 449 osób. To o 534 mniej niż w poprzednich 24 godzinach - poinformował w poniedziałek wieczorem czasu lokalnego, w swym codziennym raporcie, Uniwersytet Johnsa Hopkinsa w Baltimore. Od początku pandemii zmarło w USA łącznie ponad 177 tysięcy osób.
W ciągu ostatniej doby nowych infekcji SARS-CoV-2 według amerykańskiej uczelni odnotowano 34 567. W sumie przypadków zakażenia koronawirusem zdiagnozowano już w całym kraju 5 739 068.
W środowisku naukowym trwa debata nad ewentualną rolą osocza w leczeniu COVID-19. Stosuje się je w przypadku innych chorób zakaźnych. Nie ma jednak zgody co do skuteczności metody w przypadku obecnej pandemii.
Tymczasem jeden z naukowców uczestniczących w niedzielnej konferencji w Białym Domu, który potwierdził, że stosowanie osocza krwi w leczeniu hospitalizowanych pacjentów z COVID-19 zmniejszyło liczbę zgonów o 35 proc., wycofał tę opinię.
Pod presją amerykańskich naukowców zaliczany do najważniejszych doradców prezydenta ds. zdrowia, dr Stephen M. Hahn, przyznał na Twitterze, że „krytyka jest w pełni uzasadniona”. Wyjaśnił, że jego wcześniejsze wypowiedzi nieprecyzyjnie sugerowały bezwzględne zmniejszenie ryzyka „zamiast względnego ryzyka pewnej grupy pacjentów w porównaniu z inną”.
Pasażerowie spoza stanu Nowy Jork, przybywający na tamtejsze lotniska, wkrótce będą się tam mogli poddać testom na obecność koronawirusa. Będą one bezpłatne.
- W istocie tworzymy stanowiska testowe na naszych lotniskach - zapowiadał gubernator Andrew Cuomo, dodając, że pomoże to chronić postęp, jakiego dokonał stan, spowalniając rozprzestrzenianie się koronawirusa.
Według gubernatora testy prowadzić będą zarządy portów i sieć miejskich szpitali Health + Hospitals. Pozwoli to na szybsze wykonywanie tych zabiegów.
W Ameryce testy na koronowirusa są bezpłatne. Dotyczy to także osób nie posiadających ubezpieczenia zdrowotnego.
Jednocześnie Cuomo podkreślił, że wskaźnik infekcji w stanie spadł w niedzielę do 0,66 proc., najniższego poziomu od czasu, kiedy rozgorzał kryzys związany z koronawirusem. Spośród ponad 62 tys. przeprowadzonych testów 408 przyniosło wynik pozytywny.
Od czerwca w Stanie Nowy Jork odsetek zakażeń wynosi średnio 1 proc. Od 17 dni z rzędu zawsze był niższy aniżeli 1 proc.
Liczba hospitalizacji w ciągu ostatniej doby sięgała 482. Na oddziałach intensywnej terapii przebywało 122 pacjentów, a 54 było zaintubowanych. Z powodu wirusa zmarło siedem osób.
Ponieważ nie zapadła jeszcze ostateczna decyzja o otwarciu szkół miasto Nowy Jork wciąż rozpatruje nowe opcje. Burmistrz Bill de Blasio zapewniał, że jego plan jest najlepszy w kraju. Zaadaptował bowiem pomysły z całego świata i połączył je w jedną strategię.
- Wiemy, że choroba nie rozprzestrzenia się tak samo na zewnątrz. Chcemy dać szkołom szansę na jak największą aktywność na świeżym powietrzu - wyjaśnił de Blasio.
Plan ma umożliwić i zachęcić dyrektorów do prowadzenia zajęć lekcyjnych na podwórkach szkolnych. Departament Edukacji będzie współpracował ze szkołami w celu znalezienia także dodatkowej przestrzeni zewnętrznej dla tych, którzy tego potrzebują. Burmistrz wspomniał o możliwości zamknięcia w tym celu okolicznych ulic oraz wykorzystania pobliskich parków publicznych.