W Republice Czeskiej w ciągu soboty przybyło 260 przypadków zakażeń koronawirusem, najwięcej od 8 kwietnia. Minister zdrowia Adam Vojtiech powiedział w niedzielę, że wzrost ma związek z lokalnymi ogniskami zakażeń i nie oznacza drugiej fali epidemii COVID-19.
Szef resortu zdrowia przekonywał w niedzielnych programach telewizyjnych, że wzrost zakażeń wynika z robienia testów w lokalnych ogniskach występowania koronawirusa i w żadnym wypadku nie oznacza nadejścia drugiej fali epidemii.
Testy przeprowadzano m.in. wśród pracowników koncernu Kopalnie Ostrawsko-Karwińskie (OKD). Tylko w powiecie karwińskim na Zaolziu testy ujawniły w sobotę 122 przypadki zakażeń SARS-CoV-2.
Z ministrem Vojtiechem zgodzili się epidemiolodzy Roman Prymula i Jirzi Beran, którzy oświadczyli, że koronawirus nie dotyka najbardziej zagrożonych grup społecznych, a chorzy nie przeciążają systemu ochrony zdrowia. Spośród 3277 aktywnych przypadków COVID-19, hospitalizowanych jest 117 osób.
Prymula podkreślił, że o drugiej fali epidemii można będzie mówić dopiero wtedy, gdy skala zachorowań w ogniskach występowania koronawirusa będzie podobna w skali całego kraju. Epidemiolog ocenił, że obecnie o drugiej fali można mówić jedynie w odniesieniu do Izraela, gdzie nastąpił znaczny wzrost zachorowań.
Vojtiech poinformował, że planowana na 1 lipca kolejna faza łagodzenia ograniczeń związanych z koronawirusem nie będzie dotyczyła powiatu karwińskiego. „Do pewnego stopnia planujemy, że ograniczenia (w powiecie karwińskim) będą ostrzejsze” - zapowiedział. Mają dotyczyć liczby osób na masowych imprezach kulturalnych i sportowych, czasu pracy restauracji i gospód, a także zasad noszenia maseczek ochronnych. Szczegóły mają zostać przedstawione na konferencji prasowej w poniedziałek.
Łącznie w Czechach zanotowano od 1 marca 11 306 przypadków zakażeń koronawirusem. Wyleczyło się 7682 osób. Odnotowano 347 zgonów na COVID-19.
Liczba nowych przypadków zakażenia koronawirusem była w ciągu ostatniego tygodnia o 25 proc. wyższa niż w poprzednim tygodniu - podało w poniedziałek ministerstwo zdrowia w Sofii. W sumie potwierdzono 4691 zakażeń; w ciągu ostatniej doby liczba ta wzrosła o 66.
Najwięcej nowych przypadków infekcji odnotowano w zachodnim Kiustendile – 17, Sofii – 11 i Warnie - 10.
W ciągu ostatniej doby zmarły trzy zakażone osoby, a łącznie od początku pandemii - 219.
Jak poinformowało ministerstwo, między 22 a 28 czerwca odnotowano 753 nowe przypadki zakażenia koronawirusem. To o 25 proc. więcej niż w poprzednim tygodniu, kiedy potwierdzono 606 nowych przypadków.
W stolicy w poniedziałek zamknięto ministerstwo energetyki w celu przeprowadzenia dezynfekcji po wykryciu zakażenia u jednego z pracowników. Zamknięto również przedszkole we wschodniej dzielnicy Drużba. W Septemwri niedaleko Pazardżika w południowej części kraju zamknięto zakład remontu wagonów, w którym pod koniec ubiegłego tygodnia stwierdzono 12 zakażeń.
Dyrektor krajowego Ośrodka Chorób Zakaźnych i Parazytologii prof. Todor Kantardżiew powiedział w wywiadzie dla radia publicznego, że wzrost liczby infekcji odnotowuje się nie tylko w Bułgarii, lecz i w innych państwach na Bałkanach. Przyczyną jest jego zdaniem fakt, że ludzie uznali, że mogą wznowić kontakty. „Liczyliśmy, że tak się nie stanie, lecz niewłaściwie oceniliśmy sytuację” – powiedział.
Kantardżiew nie wykluczył, że dobowa liczba nowych zakażeń może przekroczyć 160. Jednocześnie podkreślił, że obecna sytuacja w kraju nie wymaga wprowadzenia nowych działań w walce z epidemią. Potrzebna jest wyłącznie zaostrzona kontrola nad realizowaniem już zarządzonych środków, przede wszystkim noszenia maseczek i ograniczenia spotkań dużych grup.